Słucham, przeżywam, odkrywam, tworzę

Jest autorką innowacyjnego programu nauki ortografii w klasach I-III . Niebawem ukaże się jej książka pt. „Moi przyjaciele z Literkowa. Program do nauki ortografii w klasach I-III”

Z Renatą Pasymowską, nauczycielką klas I-III w Szkole Podstawowej nr 10 w Olsztynie rozmawia Marta Wiśniewska

 

— Jest pani autorką innowacyjnego programu nauki ortografii w klasach I-III „Moi przyjaciele z Literkowa”, którego najważniejszym celem jest dotarcie z ortografią do większej liczby uczniów. Proszę opowiedzieć o jego genezie.
— Przede wszystkim jest to efekt moich zamiłowań teatralnych. W związku z tym, że jestem również nauczycielem terapeutą, to postanowiłam zrobić coś, by nauka ortografii, która jest niezbyt interesująca, dotarła do dzieci zupełnie innymi kanałami. Specyfika pracy nauczyciela, który spotyka na swojej drodze różnych uczniów sprawiła, że wciąż poszukiwałam nowych form. Zauważyłam, w jaki sposób teatr działa na dziecko, które może być w nim widzem i jednocześnie aktorem. Widziałam, że dzieci stają się zupełnie inne, gdy doświadczają form teatralnych. Wreszcie w szafie znajdującej się w jednej z sal Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Olsztynie (prowadziłam zajęcia na studiach podyplomowych) znalazłam komiksy Ewy Owsińskiej-Miedzińskiej, w których w głównych rolach występowały litery. Przetestowałam pracę z komiksem z dziećmi (na początku na zajęciach wyrównawczych), ale brakowało mi w tym akcji, wejścia w postać i spojrzenia na nią z wielu stron. Zatem postanowiłam uszyć maskotki literek, które sprawiają najwięcej kłopotów. Zaczęliśmy je animować i powstał komiks przeniesiony na realia życiowe. Tworzyłam scenki zapisane w formie dram narracyjnych. Widziałam, że przynosi to ogromne efekty.
— I zaczęła się pani droga do napisania tej innowacji.
— Pewnego razu moja koleżanka z drugiej zmiany, widząc, co ja wyprawiam w swojej klasie, poprosiła mnie, abym o tym wszystkim jej opowiedziała. I to tak naprawdę ona mnie napędzała, bo chciała wiedzieć więcej i więcej. Zaczęłam rozszerzać moje pomysły, no i w końcu stworzyłam program autorski w ramach innowacji do nauki ortografii w klasach I-III. W kuratorium go zaakceptowano, a ja zrobiłam szereg warsztatów dla swoich koleżanek, które prowadziły zajęcia zgodnie z wytycznymi mojego programu. Ciągle jednak spotykałam się z pytaniami: pani Renato, ale gdzie jest książka? Ja jednak nie znoszę komputera, więc miałam mnóstwo notatek w postaci fiszek. Jednak w końcu postanowiłam to wszystko spisać i w ciągu prawie dwóch lat powstała książka pt. „Moi przyjaciele z Literkowa. Program do nauki ortografii w klasach I-III”.
— Tradycyjne sposoby nauki ortografii polegają przede wszystkim na uzupełnianiu luk i pisaniu dyktand, tymczasem pani widzi ją szerzej, ponieważ poleca uczniom m.in. pisać dłuższe formy wypowiedzi jak listy, opowiadania, zaproszenia, ogłoszenia itd.
— Moje motto to: „Słucham, przeżywam, odkrywam, tworzę, działam, uczę się, mówię, wychowuję się i patrzę, czyli… z ortografią w teatrze”. Ortografia jest tematem przewodnim, a wszystko, co dzieje się wokół to jest nasza podstawa programowa – funkcjonowanie w czterech obszarach: emocjonalnym, poznawczym, społecznym i fizycznym. To, co odbywa się na moich zajęciach można określić byciem na scenie i oglądaniem tego, co się dzieje.
— Robiąc to wszystko nie ignoruje pani rodziców, którzy są niezbędni w kontekście kontynuowania procesu nauczania w domu. W związku z tym podczas zebrań zapoznaje ich pani z istotą tego pomysłu.
— Ten program nie może funkcjonować bez pracy rodziców, ponieważ uczeń klas I-III nie jest zdolny do samodzielnej pracy, musi współpracować z nauczycielem i rodzicem. Rola zdumionego rodzicielskiego słuchacza napędza procesy poznawcze dziecka, które dzięki temu bardziej się angażuje.
— Sprecyzujmy rolę, jaką odgrywa w tym wszystkim rodzic.
— Dziecko przychodząc do domu opowiada przygody „Porządnisia”. Robi to wszystko po swojemu, czyli w sposób spontaniczny dzieli się tym, co się zdarzyło podczas lekcji. Rodzic słuchając tych opowieści ma za zadanie wyciągnąć od dziecka jak najwięcej. Znajduje się w podobnej roli jak pani rozmawiając ze mną. Podsyca pani naszą rozmowę, czyli szuka pani tematu, żebym mogła się rozwinąć. Rodzic pyta: a co on robił, co wy robiliście? Rodzic ma także pomóc dziecku przepisać otrzymany zestaw słownictwa, a jeżeli ono nie jest w stanie tego przepisać, to pomaga w wywieszaniu tego słownictwa w formie gazetki na odpowiednim tle. Dzieci układają także pierwsze zdania, na początku są to nieco niezdarne formy wypowiedzi, ale później nabierają wyrazistości, więc rodzic jest jakby redaktorem dziecięcych treści.
— Spotyka się pani z aprobatą rodziców?
— Gdy spotykam się z rodzicami, mówię im: tu będzie najciężej pracująca klasa w Polsce i mogą państwo zrezygnować (śmiech). Jeszcze mi się nie zdarzyło, by ktoś wyszedł. Jest grupa rodziców świadomych i właśnie to na ich świadomości buduję radość tworzenia tego programu. Ale wie pani co? Czasem ta współpraca układa się tak fantastycznie, że to ja siadam z wrażenia i mówię: ta twoja mama jest genialna, co ona wymyśliła! Reszta dzieci tego słucha i proponuje jeszcze inne pomysły i w ten sposób budują się na zajęciach obszary, w których dziecko może się nauczyć uczyć po swojemu.
— Uwieczniła pani swoją pracę na zdjęciach, które można obejrzeć na stronie internetowej „Dziesiątki”. Ja mam przed oczami fotografię, na której uczniowie niczym pierwszoplanowi aktorzy stoją na tle tablicy trzymając w dłoniach maskotki. Wyglądają na bardzo zaangażowanych i zainteresowanych. Proszę powiedzieć, co się w tamtym momencie działo?
— Tworzyli scenkę sytuacyjną związaną z danym tematem zajęć, bo relacjonować można w różny sposób – poprzez opowiedzenie, zagranie roli czy odegranie monologu. Dzieci wybierają sobie, w jaki sposób chcą zaprezentować rozwiązanie problemu, bowiem w Literkowie rozwiązujemy różne problemy.
— Ma pani kontakt z wychowankami, którzy na kolejnych etapach edukacji wykorzystują to, czego nauczyli się w klasach I-III?
— Grupa uczniów, która teraz jest w liceum nadała moim postaciom imiona. Dzięki temu, że sami byli głodni wiedzy, ja się przy nich rozwinęłam. Dało mi to wielkiego kopa i skłoniło do refleksji, jak to jest fajnie, gdy uczeń czeka na to, co może dać mu nauczyciel.