Język to nie tylko słowa, ale także emocje

Główną funkcją języka jest komunikacja. Precyzyjne formułowanie myśli i opinii daje szansę na lepsze zrozumienie przez rozmówcę, a tym samym na możliwość porozumienia.

Z Jarosławem Tokarczykiem, prezesem Grupy WM, wydawcy „Gazety Olsztyńskiej” i „Dziennika Elbląskiego”, ambasadorem kampanii Lubię polski, rozmawia Ewa Bartnikowska

— Dlaczego należy dbać o rozwój i o poprawność języka polskiego?
— Język polski to przede wszystkim element naszej komunikacji. Precyzyjne formułowanie myśli i opinii daje szansę na lepsze zrozumienie przez rozmówcę, a tym samym na możliwość porozumienia. W pewnym sensie jest to zatem dbałość o funkcje praktyczne języka polskiego, które mają wpływ na jakość naszego codziennego życia. Język polski jest piękny, ale jak wiadomo o urodę trzeba dbać, pielęgnować ją. Najważniejsze jest to, byśmy komunikowali się w sposób zrozumiały, żebyśmy mieli zasób słownictwa na tyle bogaty, by przekaz, który kierujemy do innych, był pełny, bogaty nie tylko w informacje, ale także emocje.
— Publikacje w mediach mają duży wpływ na nawyki językowe odbiorców.
— Oczywiście, trzeba jednak podkreślić, że język medialny jest specyficzny. Konstruując informację musimy pamiętać o tym, żeby była ona zrozumiała dla każdego odbiorcy. Dziennikarze posługują się zatem językiem bliższym językowi potocznemu niż literackiemu. Tekst dziennikarski nie może być tak zbudowany, by przy każdym zdaniu trzeba było sięgać po słowniki i encyklopedię. Nie znaczy to oczywiście, że nasi dziennikarze piszą językiem niepoprawnym. To bardziej kwestia doboru słów, konstrukcji tekstów, tego na przykład, by nie składały się one ze zdań wielokrotnie złożonych. Unikamy także języka specjalistycznego, co nie zawsze jest łatwe, bowiem rozmówcy dziennikarzy chętnie używają hermetycznych, środowiskowych bądź zawodowych sformułowań. Przekonujemy zatem specjalistów, których wypowiedzi są przytaczane w artykułach, by używali pojęć i sformułowań zrozumiałych dla przeciętnego odbiorcy. Jeśli bowiem swoją wiedzę, opinie i komentarze próbują przekazać językiem branżowym, a przez to hermetycznym, odbiór takiej informacji może być wadliwy.
— O błąd w mediach, zwłaszcza codziennych, nie jest aż tak trudno. W jaki sposób dzienniki się przed tym bronią?
— Każdy tekst, zanim zostanie wysłany do druku, jest czytany przez redaktorów i korektę. Z uwagi jednak na liczbę tekstów, które codziennie powstają w naszych redakcjach, błędy niestety się zdarzają. Informacja prasowa powstaje zwykle w bardzo dużym tempie. Wynika to z informacyjnego, przepraszam za powtórzenie, charakteru wydawanych przez Grupę WM tytułów. W samej tylko redakcji „Gazety Olsztyńskiej” codziennie powstaje kilkadziesiąt artykułów. A przecież zanim informacja zostanie spisana, wymaga zebrania materiału, na samo jej napisanie, a później zredagowanie czasu jest najczęściej bardzo mało. Dlatego może się zdarzyć, że trafi się jakiś lapsus językowy.
— Który boli…
— Bardzo, zwłaszcza przy świadomości, że nie tworzymy przecież dla siebie. A czytelnik jest wymagający i natychmiast wyłapuje defekty językowe w artykułach. Świadczy to o tym, że świadomość językowa naszych (a mam nadzieję, że nie tylko naszych) czytelników nie jest zła. To dobra wiadomość, w szczególności wobec niskich statystyk czytelnictwa. Według badań Biblioteki Narodowej, w 2016 roku ponad 63 proc. Polaków nie przeczytało ani jednej książki, a w ponad 40 proc. domów poza podręcznikami nie ma żadnych książek. Choć z drugiej strony w stosunku do 2015 roku wzrosła liczba osób, które przeczytały 7 i więcej książek. I to jest pocieszające.
— Bo przecież czytanie książek kształtuje nasze kompetencje językowe.
— No właśnie, czytanie sprawia, że poszerzamy słownictwo, pozyskujemy umiejętności konstruowania zdań. W moim przekonaniu bardzo ważne jest także czytanie dzieciom, którym pomagamy w ten sposób nie tylko budować umiejętności językowe, ale także rozwijać wyobraźnię i wrażliwość. Kształtowanie dobre nawyków u dzieci i młodzieży jest rolą dorosłych. Do tych dobrych nawyków należy czytanie i dbałość o kulturę słowa. Z myślą o tym prowadziliśmy na łamach „Gazety Olsztyńskiej” i tygodników lokalnych, wydawanych przez Grupę WM, akcję „Czytam, bo lubię”. Przez kilka tygodni prezentowaliśmy przykłady literatury, po którą warto sięgnąć. Jestem gorącym rzecznikiem takich akcji. Dodam, że sam czytam dużo. Nie tylko książki o tematyce biznesowej, co oczywiste (śmiech), ale także literaturę piękną.
— Słowo drukowane jest ważne, coraz większa grupa czytelników jako podstawowe źródło pozyskiwania informacji wybiera internet.
— Istotnie, w dobie globalizacji jest coraz więcej możliwości prezentacji i dystrybuowania informacji. Wierzymy oczywiście w rozwój nowych technologii i ich wpływ na rozwój mediów. Rozbudowujemy zatem internet. Musimy się dostosowywać do odbiorcy, przekazywać mu informację w takiej formie, w jakiej chce on ją odbierać. Ważne, żeby w tym pędzie nie zapominać o słowie drukowanym, które jest zapisem trwałym.